Za każdym razem, gdy nawiązuję z kimś znajomość, gdzie ma być mowa o miłości- rzygam, ponoć bez cienia zażenowania, zdarza się, że elegancko.
co podac?
piątek, 30 września 2011
"Miłość porównałbym do wymiotowania, nie jakiegoś pijackiego rzygania na bruk tylko wymiotowania, a dokładniej do odruchu wymiotnego. Odruch wymiotny to piękna, naturalna, niekontrolowana reakcja organizmu. Podobnie jest z miłością, też tego nie kontrolujemy. Niby mamy ochotę zwymiotować motylkami z brzucha, a z drugiej strony się powstrzymujemy. Ona się porzygała. Porzygała przy pierwszym odruchu, nie czekała na kolejne, nie walczyła, wsadziła dwa palce w gardło i zarzygała sobie buty, potem nogawki, a potem zaczęła się w tym taplać. On niestety puścił tylko małego wyrafinowanego hafta."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uwielbiam tę piosenkę.
OdpowiedzUsuńJa mam teraz humor bardzo kulkidsowy. Przepływają mi przez wyobraźnię różne fantazje w temacie.
OdpowiedzUsuńŻyg zawsze kojarzył mi się z absolutnym oczyszczeniem,w chwilach egzystencjalnej grozy oraz ogólnego przejebaństwa byłam pewna, że solidny, bogaty paw zapewni mi stan spokoju porównywalny do bycia nienarodzonym prawie dzieckiem.
OdpowiedzUsuńDobrze widzieć, że działa i przemawia do wyobraźni też w innych konfiguracjach, jestem ogromną fanką.
*rzyg tudzież
OdpowiedzUsuńcieszę się, że osiągnęłyśmy porozumienie na poziomie żołądka :)
OdpowiedzUsuńtak, tak- rzyg ;)