co podac?

wtorek, 27 kwietnia 2010

mam już 21 lat.

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

więc jeśli ktoś przypadkiem jutro znajdzie się w pobliżu, niechże zajrzy się posilić u starej wiedźmy :)

sobota, 24 kwietnia 2010

daj buzi Misiowi

Kamil Misiek zdecydowanie nie na co dzień.

piątek, 23 kwietnia 2010

mig 31

wtorek, 20 kwietnia 2010

Może ulży mi, gdy zacznę od tego, że wyczuwam nad sobą śmierdzące widmo inwigilacji.
Że wiedzą, ile mam na koncie, ile w portfelu, ile w kopercie z kasą "z prezentów", której nawet nie mam w Łodzi.
Że wiedzą, kiedy siedzę po turecku, kiedy nie idę do szkoły, kiedy mam brak w indeksie i kiedy świeci się światło przez całą noc.
Mówienie przez telefon "takmamo" nie zapewnia, że wszystko jest ok, więc trzeba sięgnąć po metody, które sprawiają, że od tygodnia mam skurczony żołądek i przeżywam tortury nie mogąc nawet się wyrzygać.

Podobno kiedyś ciotka podczas wizyty u nas rzuciła hasło "młodzieży nie można ufać" i zaczęła przekopywać szafki mojej siostry- nic nie znalazła.

Ostatnio miałam okazję zostać pastuchem w służbie małoletnich świętych krów, ponieważ w mojej perspektywy wynika jasno, że w obliczu imprezy rodzice tracą rodzicielski sznyt-szkoda, że nie moi, moi go wtedy zaostrzają- i puszczają swoją gównażerię samopas, bo przecież ciocia Izia się zajmie...no to już się nie będzie zajmowała, bo zobaczyła jak jej gitara od Hołdysa na pięcioletnich cienkich nogach w rajtuzkach zapierdala przez hall w stronę schodów. Choć dobra ciocia biegać nienawidzi, w tym momencie pobiła rekord świata w skokach przez płotki, od tej pory jest antypatyczną suką bez podejścia do dzieci i "trochę przegięła". Moje dziecko i tak tę sukę uwielbia ponad wszystko i chwała mu za to!
W ogóle wychodzę z założenia, że podczas większych imprez rodzinnych, ludzie głupieją i myślą, że jak już wbili się w garsonki, to są w ekskluzywnym kurorcie z obsługą. No to błąd, maleństwa, bo też wolę sobie posiedzieć i świetnie powyglądać, skoro już wbiłam się w małą czarną, niż biegać z łyżeczkami, talerzami, po szmatę, bo wasze dziecko się porzygało.
Zapomniałam dodać, że należy zwracać uwagę na etykietę, bo potem zawsze ktoś się obraża i trzeba organizowac telekonferencję, kajanie i cyrki, żeby następnym razem też wpadł pożreć...

Nie wiem czemu, w domu mam odruch bardzo częstego sięgania po patyczki do uszu...

W związku z żałobą odwołano wszystko, po co przyciągnęłam do Łodzi moje siostry.
W związku z żałobą,podczas mycia okien na poddaszu czułam pieczone kurczaki i szemranie smutnych telewizorów.
W związku z żałobą, kobieta nie kupiła w niedzielę biletu na tramwaj, bo nie miała gdzie; złapał ją kanar i zachowywał się jak kutas, zrobił cyrk, zablokował ruch uliczny.
W związku z tym spóźniłam się na pociąg.
W związku z żałobą, kiedy moja siostra dostawała od dzieci laurki, na jednej z nich trzylatka namalowała samolocik bez skrzydeł.

W niedzielę wybieram się na imprezę, gdzie mam vipować. Zaproszenie dwuosobowe- sympatyczny lew salonowy robiący świetne wrażenie byłby wskazany, przynajmniej o to prosiła mnie osoba zapraszająca. Jeśli mam kogoś takiego wśród znajomych, niech się odezwie.

W przyszłym tygodniu obchodzę urodziny, stuknie mi oczko- pamiętajcie być dla mnie mili.
W razie gdyby ktoś nie miał zupełnie przypadkiem dobrych lamp błyskowych, projektora multimedialnego, wyposażenia wnętrz z retrofilii ani innego pomysłu na gift, niech spyta Maćka o nazwę tego, co prezentuję na poniższym zdjęciu...

może nie do końca to dorosłe, ale lubię dostawać, to co chcę bez pisania listów do świętego mikołaja.

piątek, 16 kwietnia 2010

byliśmy w liceum,
mieliśmy do dyspozycji zenita i prakticę i 4 rolki kliszy,
pracownię,
rzutnik i jaraliśmy się, że znajomi zgodzili się rozebrać- jak Ewa na rysunku z asp.

Fetyszu, to mrugnięcie okiem do Ciebie :)

środa, 14 kwietnia 2010

znalazłam siebie w łazience.
gołą, zimną, zaryczaną i słoną. na ustach miałam cały ten syf, co go wydziela rycząca gęba. a w głowie taki dżingiel jeszcze nastoletni:
-chcę umrzeć! chcę umrzeć! może przypierdolę głową w umywalkę, widziałam na filmach, przypierdolę i się rozpłynę i koniec.
boże, dziecko tak mi przykro, wiesz, że nie masz odwagi?
-to może będę wstrzymywać oddech i samo jakoś pójdzie?

problem jest ten sam, problem jest odwieczny, problem jest palący i nie do pokonania, mimo, że biorę go za bary albo wypasam się dobrymi radami z dupy- efektów nigdy nie doczekam.
a w sumie fajna bym była, może gwiazda pop. nagrałabym płyty, film a potem tańczyła z Maserakiem. może bym sobie podrasowała cycki i byłoby "pop" zdjęcie jak trzeba?

a jak ja, kurwa, nie mogę patrzeć? i w myślach widzę operację...
że nadjeżdża stolik z wypukłością pod zielonym obrusem i "proszę sobie coś wybrać, tak na pamiątkę". no to co ja lubię? nos lubię, ale to głupia pamiątka. włosy jeszcze i usta, jak czerwone.
jak pan, doktorze, znajdzie coś, co wygląda jak ryba, to proszę owinąć gazetą i wysłać do mojej szkoły.
czytałam na vice o kanibalu, mówił, że chce więcej i że kobietę. to ja mu się wyślę, dołożę do paczki obrusik i podkładkę bon apetit. będzie miał smalec i (jeśli nie kłamał) orgazm.
ja też będę miała, jesli pożyję w końcu bez ciała.




ps: znaj litość i mnie nie opierdalaj, przecież próbowałam!

wtorek, 13 kwietnia 2010

gaz w butelce

koszmarną do pieprzenia mam chęć.

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

słuchawki

głównie
sceny erotyczne
film krótkometrażowy.
bohaterka uwięziła w tobie za dużo pocałunków i teraz
cię nienawidzi.

przyjemność powstaje w podbrzuszu. po chwili z sukcesem zalewa całe ciało. wspomaga wizualizowanie dźwięków w głowie. kocham muzykę, kochałam muzyka.
mogę zlizać ze ściany licealny chlorofil, żeby wreszcie dotarło.


sobota, 3 kwietnia 2010

-nie masz normalnych ubrań?
-mamo, facet z samochodu obok zwiesił się przez drzwi i rzyga...
-tak, ale mogłaś założyć coś dłuższego.

ZDUŃSKA WOLA- STOLICA ROCK’N’ROLLa
Księga pierwsza:

Będąc w domu, pamiętaj, że:
-rodzice mają superwęch, nie wolno Ci ruszać faji, chociaż ich obecność potęguje pragnienie.
-chociaż w Twoim studenckim mieszkaniu wszystko uchodzi, tu trzeba trzymać się w ryzach, to, że jesteś nienormalna niczego nie usprawiedliwia.
-masz zawsze pełen barek. Kiedy zamkną się drzwi sypialni stajesz tam na boso i pociągasz duży łyk kolejno z każdej butelki. Jak w liceum, pamiętasz to jeszcze, Zazanko?

Nie możesz wstawić tego dzbanuszka z powrotem do (naszego całkiem nowego, wypasionego) ekspresu do kawy? Ehh, nic nie umiesz. – no tak, wyleciało mi z głowy.
Masz nierówno pomalowane paznokcie! Kobieta powinna być damą! – zastanawiam się, czy jestem chociaż kobietą.
Pozmywaj, przynieś ,wypuść psy, zamknij psy, wygoń kota, przewiń reklamy, spauzuj, nie umiesz oglądać telewizji, przełącz to gówno, wolisz takie czy takie? –jest mi to obojętne, ostatnio miałam pustą lodówkę, portfel i bankomat, więc docenię cokolwiek.....

Księga druga:
Wyfiokowane babsztyle siedzą w ławkach kościoła. Na co dzień oszukują dzieci w sklepach spożywczych, zajmują nie swoje miejsca parkingowe, próbują wypierdolić dzieci sąsiadów z lepszej klasy i wsadzić tam swojego niedorozwoja. Od święta przychodzą do kościoła, pokazują kurtkę, fryzurę i napierdalają krzyże. Jeden krzyż-jeden grzech mniej, buy one-get one free. Przychodzi ksiądz:
W imię Banknota, Bilona, Karty...Kredytowej, amen. Tego roku, drodzy parafianie, chcielibyśmy kupić do kościoła to sro i owo, żeby nie wyglądał jak betonowy bunkier (moim zdaniem, architekt myślał zupełnie odwrotnie. Może w zadośćuczynieniu powinien sprezentować belkę jakiegoś miłego kocyka i okleić nim ściany, skoro nie chodziło o majestat, posępność i beton BETON?).
Zapomniałam dodać, że są koledzy z liceum. Lata świetności mają już chyba za sobą, bo z przedstawionego obrazka wynika jasno, że na studiach zajmują się głównie łysieniem.

Księga trzecia:
Świnie są porównywane do ludzi i mają podobną budowę mózgu, między innymi dzielą z nami ośrodek hippocamp, który odpowiada za stres i emocje. Kiedy mały prosiak się zbyt zestresuje, ośrodek ten zalewa się hormonem i może ulec uszkodzeniu. W rezultacie zestresowane świnie mają napady agresji, problemy z pamięcią, zachowania paranoiczne.
Wniosek: jestem małą zestresowaną świnią.
Maciej: Ale nie masz problemów z pamięcią.

Księga czwarta:
Ktoś, kto bawił się Barbie doskonale wie, jak urządzić odwiedziny z herbatką. Na stoliku stawiasz małe filiżanki, plastikowe ciasteczka, sadzasz lalki na krzesełkach i pieprzysz bzdury zachwycając się, jaka wspaniała herbatka. Hrabina, chociaż nie wychowywała się w epoce lalki Barbie, urządza takie herbatki, z plastikowymi ciastkami i sraką pogawędką. Wszystko musi być eleganckie, jeśli nie jest –jak moja poprzednia fryzura- mam plebejskie korzenie, jest chamskie i nie przystoi. Transakcja wiązana- daj buzi, ona da ci....też. Trzeba krzyż swój nieść. To wasza babcia.

Księga piąta:
Miasto nie wymiera. Powstają nowe budynki. Szklane domy w czasach kryzysu. Z sukcesem zasiedlane przez sklepy wszystko po idiotycznej cenie. Są takie klimatyczne smaczki jak plastikowy kucharz, który sprzed sklepu na rynku wędruje na balkon po zamknięciu sklepiku. Ale nie ma frajdy, miasta w mieście. Żeby się wysikać w święto, trzeba przewędrować spory kawałek, na liście figurują 2 miejsca spotkań, 2 miejsca do spacerowania i jedno miejsce do tańca. 2 licea, pod które dzieciary podjeżdżają furami swoich nowobogackich rodziców i myślą, że takie są zajebiste, bo mają. Nie, nie byłam luzerem, byłam rok młodsza. 18 urodziny obchodziłam dokładnie w dniu, kiedy odbierałam świadectwo ukończenia liceum (z paskiem z resztą). Prawo jazdy i kilka innych ważnych papierów trochę wcześniej lub trochę później.
Owszem, są tu ludzie, dla których jestem „Izunią”, a nie nadętą szlachcianką z porcelanową twarzą, która robi za wolne piruety.
Wpadnijcie kiedyś do mnie na poddasze, tam czuję się jak u siebie.

czwartek, 1 kwietnia 2010

Dla tych co nie mają fejzbóka - w bardzo gorszej jakości.

Zachęcam jednak do założenia konta na fejsie i obejrzenia filmu w lepszej jakości.