co podac?

piątek, 28 maja 2010

szyjka Sofii szumi w rytmie moich oddechów. klimat sprzyja, wystarczy objąć ustami i przechylić.
w imię ojca i syna,
wchodź!
wpłyń!
cudownie. ciepło.

RZUĆ WSZYSTKO I IDŹ PIĆ ZDZIRO
a będziesz się całować.




bo ty niepewna siebie jesteś, dajesz sobie wchodzić w zdanie. masz wyidealizowane pojęcie o miłości i jakieś naiwne. w ogóle umiesz manipulować ludźmi? to oni tobą manipulują! i ten aktorzyna! ty myślisz, że co on? że jak siedzisz zauroczona taka, to on wie, że cię złamie i ma w ogóle styl na deląga i palant jest. i olewał cię tam, przyszedł i poszedł a ty z całym sercem na wierzchu. i ten uśmieszek, jak było o jego brzuchu...takim się nie ufa, grać trzeba, bo ludzie grają. a ty naiwna jesteś. i zawsze się bierzesz za takie pizdy, niemrawe gołodupce. jak robisz oczy maślane to to zawsze wykorzysta i spierodli, bo pewności siebie nie masz, gęby gombrowiczowskiej nie masz. ale się nie martw bo ładna jesteś, i wysoka. i włosy masz ładne i buzię.
-wiem, dziękuję.

Pójdźmy zapalić. Przy szlugu łatwiej się całować zawsze, bo prostszy trasfer-zwłaszcza jak pet jeden. usta-dłoń-dłoń-usta-dłoń-dłoń-usta, pecik się kończy, gaśnie światło na klatce, łyk piwa i dłonie wychodzą z obiegu. Guilty pleasure. Kolejny raz,(może kiedyś nie trzeba będzie pić,żeby wyczekać aż do! w myślach trzeźwych,codziennych całuję cię w końcu miliony razy) czemu to zrobiłeś? yyy, bo było miło.

Heterycy to koszmare pizdy. Termin spotkania to zawsze "kiedyś", magiczne "kiedyś" oczywiście nigdy nie nadchodzi bo ileż kurwa cierpliwości mieć trzeba, żeby czekać na piwo? Skoro mówisz, że ciągle pijesz TAM, i że to fajne miejsce, to dla mnie jednoznaczy komunikat, że zachęcasz mnie, żebym wpadła, więc nie mów "kiedyś", tylko podaj dane -jutro o 20! Don't leave me high, don't leave me dry!
O komunikacji innego rodzaju nie wspominam. W klubach podchodzą tylko nawaleni kretyni, niesłusznie trwający w przekonaniu, że wymiatają na parkiecie, albo cudzoziemcy. Cudzoziemcom zdarza się też dzwonić następnego dnia, proponować drinki i traktować mnie jak fajną laskę. Polacy następnego dnia dzwonią jedynie, jeśli przyjechali z daleka, dają znać, że dojechali i że było miło. Reszta to cymbały, którym najwyraźniej odbiera mowę, gdy nie mają wystarczającego stężenia alkoholu we krwi.
Ach, i czy też wszyscy mają wrażenie, że jeśli moja "sympatia" coś odjebała na imprezie to "była nietrzeźwa", a każde moje przewinienie to grzech śmiertelny, niewybaczalny i nie dzwoń do mnie zdziro?

W liceum miałam straszne kompleksy, bo wydawało mi się, że każda paszteciora ma kogoś do złapania za rękę, kto pomoże jej przemaszerować dumnie przez miasto, podczas gdy ja mogę w trzech językach pogadać jedynie z zeszytem od maty, więc jak bardzo muszę być na dnie? Potem się okazało, że są ludzie z innych części świata, którzy zachowują się wobec mnie jak faceci z filmów, więc tkwię w przekonaniu, że spontaniczna reakcja czy znajomość romantyczna nie istnieje w języku polskim.
Reakcje na ulicy w kierunku mojej osoby w Łodzi oczywiście się pojawiają. Ze strony kobiet. Że świetnie wyglądam-cywilnie czy prezentując swoje kreacje. Są też tacy, co krzyczą "ty dziwko", ale myślę, że nie mają na myśli niczego, co może się skończyć kolacją przy świecach,prawda? Faceci wychodzą z przekonania, że zaczepianie obcych dziewczyn jest oznaką złego wychowania. A nie jest oznaką, że zauważyłeś w niej coś fajnego i albo zrobisz z siebie pajaca i nic nie wyjdzie-podobnie jak w przypadku zwykłego minięcia, albo wykorzystasz szansę? Nawiasem, pytanie o znak zodiaku świetnie działa :)
Myślę, że te życzliwe babki mają ten sam problem. Jeśli spotkam w niebie Disney'a, skrzyknę bandę i mu nakopiemy, bo zdecydowanie winny jest naszym wysokim oczekiwaniom wobec mężczyzn!

Nauczyłam się, że wspólne patrzenie w jedno okno w a nie doprowadzi do happy endu. Nauczyłam się, że nie wszyscy wiedzą, że moje życie (zwłaszcza na spacerach) ma soundtrack i że państwo śpiewają różne sprośności, kiedy mijam ciacha i że to nie załatwia sprawy, bo w sumie dobrze, żebym sama czasem otworzyla gębę. Nauczyłam się też prowokować, pytać, mówić, dzwonić.
Nauczyłam się, że są ludzie, którzy nie dają mi odczuć, że jestem zarośniętą starą panną, zapleśniałą nieudacznicą, że budują poczucie mojej wartości.
Nauczylam się modelu relacji, w którym się nie zataja. Nie rozlicza zdrady jak idiotycznej waluty- dla mnie seks, a ty przeholujesz z pocałunkiem,dwa razy z ta samą osobą jest jak jeden-chyba że ty to robisz to się mnoży.
Nauczyłam się dobierać rzeczy, które mi pasują i przewiduję z góry, co nie zagra.
Świadomość relacji kiełkuje mi w gejowskim love-landzie i ja też tak chcę, bo wiem, jak można.
Przeczytałam gdzieś prowokujące zdanie- ludziom, którzy cię wkurwiają należy kazać wypierdalać, chyba że proponują ci nieziemski seks albo przelew na 100 tysięcy.
Wychodzę więc z założenia, że stać mnie na perfekcję, którą wykreowałam w głowie i nie będę zapychać czasu kimś, kto mnie nie interesuje.

Jeden z moich cudownych proroków wieszczył, że ludzie, co się nie kwietniowali będa się jeszcze majować. Ludzie w maju dzwonili, pisali, wychodzili na spacer, z majowania nic i mają dość. Zepnij więc dupę, mój drogi, bo coś niepewny siebie jesteś. Ale nie martw się, wysoki jesteś i ładny, i włosy masz ładne i buzię....

piątek, 21 maja 2010

czwartek, 20 maja 2010

wtorek, 18 maja 2010

z dedykacją dla Adolfiny, która użyczyła mi swojego komputera
oraz mojej mamy, która przysłała mi przepyszne ciasto.
A także taty, który mi to wszystko przywiózł.

niedziela, 16 maja 2010



autorem zdjęć dzisiejszych jest Przemek Gruchała.
reszta jak zwykle bracia Bohen -czyli ja z Maćkiem.

ps: jeśli ktoś z Was posiada jeszcze moje zdjęcia z tamtego dnia -a wiem, że było robionych dużo- proszę o znak.

Pasażerom tramwajów i przechodniom dziękuję za zainteresowanie, kobietom w toalecie za miłe słowa, panu z niemieckiej wycieczki za ten szwargot, który na pewno był jakimś płomiennym wyznaniem, którego nie okiełznałam słuchowo. Do zobaczenia!


piątek, 14 maja 2010

Budzisz się rano i wiesz, że...
Nie jest łatwo. Poranki są najgorsze. Otwieram oczy, za oknem chujoza sączy się z brudnych chmur drobnymi kropelkami i już za moment mam przed oczami to wszystko, co mi się wlecze.
Szkolne dyrdymały, od cholery projektów, rysunków, poszyć trzeba.... Pismo do urzędu, rachunki. Łeb mnie boli, pewnie od namnożenia tych wszystkich niegrzecznych wyrazów, co to mi krzepną w gardle.
Ratuje mnie myśl, że wciąga mnie łóżko i nie pozwala się obudzić..ale to nieprawda. Budzik zasuwa latino co 10 minut, mama i Kuba wydzwaniają na przemian. Mnie z rana trzeba aktywizować, nie zadawać pytań, na które można odpowiedzieć:...mhm...
Czas najwyższy pokicać w majtkach po kawę. Kawa rzadko jest za mocna. najczęściej z mlekiem, plus druga-to samo tylko z cukrem, końską dawką i szeregi błagań, żeby już nie spać. Do Maćka. I siebie.
Do siebie nawet więcej.


Miałam sen. Mam często dziwne sny, ale ostatnio wyobraźnia zafundowała mi takie hardcore'y, że do wieczora nie mogłam dojść do siebie.
Jaki jest powód, dla którego majtki i skarpetki (najczęściej nie sparowane) znajdują się na samym dole sterty kartonów?
Jeszcze jedno, skarpetki warto wybierać grube, bo wystaje mi śruba z obcasa botków. A to boli.
Poza tym, oboje jesteśmy kurewsko marudni, wkurwienie krystalizuje się na skórze i trzeba wyjść zanim któreś z nas spotka się z piąchą.
Powietrze jest zdecydowanie za jasne i wysyła dziwne obrazy. Po Kilina łażą brzydcy ludzie, po ulicy jeżdżą samochody. Jeśli przedawkować niewyspanie, można zaobserwować u siebie pewne objawy paranoi. Ja w takich momentach zapominam obsługi przejścia dla pieszych i nie wiem, co się dzieje.
Jeśli trafiam do szkoły, lubię zlać się z krzesełkiem, odwalić swoje i wrócić do domu. Zdarza się i tak, że się naszykuję do wyjścia i potem w mundurze runę na łóżko i nie drgnę, póki się nie wyśpię.
Po szkole warto pójść spać, zresetować dzień, bo było nienajlepiej.

Poranek, podejście drugie:
Pogoda niby lepsza, w kuchni dwa głosy, zaraz obiad. W szkole zaległości, rachunki niezapłacone, szumnie dzwoniące 60gr w portfelu, zjebał się tablet, komputer nadal się przegrzewa i wyłącza w odstępach
nieregularnych, uderzyłam się mydelniczką w oko.
Widzę, że jesteś na fejsie, otwieram okienko czatu i czekam na wiadomość. Pudło. Sms od simplusa to szczyt aktywności towarzyskiej.
Póki Maciej zajmuje tablet, wymyślam wszystkie superpożyteczne rzeczy, którymi wyczyszczę sobie sumienie, że oto znów nie zrobiłam nic do szkoły. Sprzątam. Czekam na cud, wiadomość, goldrejn rtv, aż wysadzą szkołę, wygraną w lotto. Sprzątam.
Poranki są najgorsze, bo budząc się mam świadomość tych wszystkich rzeczy, które kolejno zawalę, miejsc, w które nie zdążę.
Mam półtora miesiąca, żeby spiąć się i wyjść z tej dupy czarnej, po której się szwędam bez celu, w której przepadam z kretesem.
Mam marzenie, żeby się obudzić za rok.




sobota, 8 maja 2010

sobota rano

tak, ta koszulka jest z new yorker'a.
w dodatku jest męska i śmierdzi,
ale z przesłaniem się zgadzam w 100%.
mam dość nieba!

nie znoszę wracać sama w nocy,
nie znoszę jak marudne pijaki chcą zamęczyć te biedne zmęczone lesbijki z nocnego,
nie znoszę, kiedy nie mogę wykonać pijackiego telefonu, żeby nie wyszło, że się narzucam i muszę "klabować". bez sensu.
miłych sobotnich wyskoków życzę!

czwartek, 6 maja 2010

ciotka Adolfina i jej maturalny glam.

środa, 5 maja 2010

wtorek, 4 maja 2010

panna chuj-mruk.

położę ci na język komplementów pęki
a ty łykaj, łykaj
łykaj.
staniesz się bohaterką tej piosenki.
taki jest mój zwyczaj.

ćmisz wkurwionego papierosa, pani bum bum
szukasz obcych języków, bo boisz się swojego
rzuć wszystko, wiesz
i chodź ze mną gdzie ciemno.
więc wyjmij z gęby peta, bądź jak kobieta.
bo w maj dobrze wejść w impetem.

człowiek się styczniował, teraz mu mało.
bezludne ciało.
(w moim raperskim klipie teraz następuje zoom na śliski tyłek murzyniącej się murzynki.
trzęsie się. trzęsie.
teraz chwila na golda i zapodaję dalej)
taka jesteś niby fajna
królowa bez powiek
co to zaśpiewa, napisze i powie
i kurwa love.
a oczami sikasz w kolana
od wielokropków do rana.


"chciałbym być twoim chłopakiem"

(w tym miejscu słucham pan mruk, stwierdzam, że jestem zmęczona, do dupy i idę spać. natrzaskałam linków, bo nie mogę się zdecydować na jedno. joł joł czekerap!)

poniedziałek, 3 maja 2010



maj przywalił mi w ryj jak makiem zasiał.