co podac?

wtorek, 18 stycznia 2011

Love responsa:

No to jestem ogniwem w blogowym łańcuszku. O sobie- trzy-dwa-jeden. Tego jeszcze nie mówiłam:
-mam w mieszkaniu meble i nie-meble ze śmietnika, albo zgarnięte za pozwoleniem ex-sąsiadów z klatki schodowej czy piwnicy, a większość moich ubrań to stare ciuchy moich przyjaciół;
-nie lubię się spóźniać, ale na ogół i tak jestem wszędzie długo po rozpoczęciu;
-osiągam mistrzostwo świata w kursie miłości korespondencyjnej;
-zanim cokolwiek kupię, muszę to obmacać;
-lubię gościć w moim domu znajomych i nieznajomych, a najbardziej lubię, jak sami sobie robią herbatę
-od "kocham cię" do "spierdalaj" mam bardzo krótką drogę, w konsekwencji nie mówię niczego, bo należałoby to skwitować jeszczcze kilkoma zwięzłymi zdaniami, które jednak wolałabym napisać niż powiedzieć, a to trochę chujówa;
-mam najlepszych subrezydentów na świecie;
-nigdy w życiu nie miałam klucza do domu rodziców;
-z racji tego, że chciałam pójść do szkoły wcześniej, musiałam przejść serię badań i gehennę w klasie dla przyjebów;
-kiedy jestem zła, mam ochotę zrobić sobie pełno kolczyków i tatuaży, gryzę się też w palce;
-wracając nocą przez przejście podziemne niemal zawsze śpiewam i tańczę;
-chętnie opowiadam swoje sny, inni niechętnie tego słuchają;
-lubię jeździć samochodem, byle szybko i bez mojej mamy;
-uwielbiam gotować dla przyjaciół, pod warunkiem, że nikt nie patrzy mi na ręce;
-uwielbiam alkohol, choć czesto pod jego wpływem zamieniam się w tornado;
-nie lubię, gdy ktoś zjada mi ser;
-kiedy wchodzę na oblodzony chodnik, staram się oszacować jak bardzo byłoby mi wstyd, gdybym musiała rozebrać się na pogotowiu;
-uskuteczniam wszelkie podgladactwo, sama też lubię być podglądana, lubię nagrywać obrazki ze skype czy chatroulette;
-nienawidzę rozmów przez telefon;
-nie potrafię określić swojej orientacji;
-nie płacę rachunków regularnie;
-mam w sypialni lustro ustawione pod kątem, żeby co rano było mi miło,że jestem ładna i chudsza niż w przedpokoju;
-nie umiem zabrać się za sprzątanie, kiedy nie słyszę muzyki;
-wychodzę z założenia, że należy mi się jedna soczysta pochwała lub płomienne wyznanie tygodniowo- bo tak;
-przez dwa miesiące wymieniłam z moim chłopakiem 405 maili. dlatego też ostanio prawie tu nie pisuję;
-regularnie podejmuję głodówki, z których ostatecznie gówno wychodzi (ale niechętnie i małe);
-jeśli ktoś zwraca się do mnie po imieniu, to automatycznie oczekuję srogiej reprymendy w dalszym ciągu jego wypowiedzi;
-zakochuję sie w ludziach mijanych na ulicy; zakochiwanie się w tych "prawdziwych" jednak jest wyczerpujące i pracochłonne;
-jeżeli piję drinka, to znaczy, że nie ja go kupowałam;
-jestem skąpa;
-wkurwiają mnie szafiarki;
-nie znoszę czerwonych róż;
-lubię oglądać swoje zdjęcia;
-keczup i majonez w czystej postaci uważam za obrzydliwe;
-nienawidzę, gdy coś, co kocham staje się popularne;
-lubię brzydkie miejsca;
-jestem w szoku, że Maciek nie dodał tutaj żadnego punktu, ale może nadrobi w komentarzu :)

a ja poproszę:
i Julka i Maćka, może zaczniecie prowadzić blogi, skoro i tak się zastanawialiście.




wtorek, 11 stycznia 2011

fot. Branka Nedimović

Herbata jest obrzydliwie gorzka.
W tej wodzie jest żelazo, więc może od tego?
Po prostu zostawiliśmy torebki trochę za długo, ale mi
to zupełnie teraz nie przeszkadza.
Chłopiec. Blady od świtu. Mięso i kości na wierzchu.
Szuka nad ranem nad miastem dźwigówz okna siódmego piętra,
bo lubię.
W mojej wyobraźni praca dźwigów to taka poetycka mordęga,
celowanie klockiem w ten upragniony punkt w obłedzie trzech
wymiarów.
Nie znam na szczęście żadnego dźwigiennego,
który może popsuć to wyobrażenie.
Może poza zdrowym rozsądkiem.
Masz cudowny smak.
Pewnie przez suszone owoce.
Na pewno nie i próbuję się najeść na zapas. Na cały tydzień.

Dziwne, że te wszystkie duże abstrakcyjne pojęcia
rodzą się w rozlanych czerwienią połaciach
organów, biologicznie tetnią i uderzają do mózgu.
Pewnie to jakiś boski kompromis dla tych, co umieją liczyć
i tych, co rozróżniają kolory sunących gardłem słów.

wtorek, 4 stycznia 2011

mam kalendarz pod tym tytułem.
2011 eksploduje w rękach, a i my postanowiliśmy kupić tanie bilety, żeby wylecieć w powietrze.
w żyłach drży mi rock'n'roll i jestem przeszczęśliwa.