
co podac?
piątek, 17 grudnia 2010
czwartek, 9 grudnia 2010
niedziela, 31 października 2010
1.

piątek, 29 października 2010
3.
czwartek, 28 października 2010
środa, 27 października 2010
5.
wtorek, 26 października 2010
6.
sobota, 23 października 2010
piątek, 22 października 2010
piątek, 15 października 2010
październik nie jest z gumy.
poniedziałek, 11 października 2010
niedziela, 10 października 2010
poniedziałek, 4 października 2010
emejzin.

niedziela, 3 października 2010
sobota, 25 września 2010
poniedziałek, 20 września 2010
czwartek, 16 września 2010
Mam się sprężyć. Warunki idealne, wszystko nowe. Pół roku w miesiąc, kolejny rok w pół. Potem ucieknę na koniec świata, ale najpierw musze poskromić aktualne trendy i wykonać wykurwisty kombinezon. Koniec świata oglądam przez skype.
W „Kompleksie Portnoy’a”, kiedy matka zachorowała na raka, nie wypowiadało się słowa NOWOTWÓR. Wszyscy chwalili ją za NO, była na tyle dzielna, że zatrzymywała język na dwóch pierwszych literkach. Reszta była zbyt bolesna.
Chociaż słowo RAK zawiera zdecydowanie mniej liter, w moim domu też się ich nie wypowiada. GUZ, ma w płucu GUZA. GUZA, jakiego można sobie nabić na czole, a potem przyłożyć do niego mrożonkę.
Mam RAKA. Masz RAKA. Złośliwego. Mimo wycięcia górnego płata będą przerzuty. Czekaj kochana, bo będzie cdn.
poniedziałek, 6 września 2010
wrześnie

piątek, 3 września 2010


środa, 1 września 2010
poniedziałek, 30 sierpnia 2010
wtorek, 24 sierpnia 2010
furkotka potargana.
No dupę to mi już zupełnie, jak u pawiana, na czerwono zesmażyło. Gorąco i szczypie, a wszystkie leżaki mają jakieś dziurki jebliwe, otworki, co mi się do nich dupa wlewa i ruszając się- umieram. Nie wpadł nikt na dostosowanie leżaka, do pośladków spieczonych na raka z debilnym białym trójkątem po środku, jako że przyzwoitość jednak nakazuje opalacze.
Przed oczami rosną mi dzieci sąsiadów, potem znajomi siostry. Przyszli chłopcy na basen. Jak to wszystko rośnie. Długie i chude bezwłose łydki, zmutowane głosy, picwąs-fu. Mają pokomunijne wypasione rowery, jeden sprzedaje konsole na allegro, inny licytuje kamerę- uuuh, pańcia lubi przedsiębiorczych. Starsi udają, że tańczą, więc wiją się w slipach przy rurze, ale to nie jest zbyt hot hot. W ogóle my w tym wieku..byliśmy mądrzejsi. U nas w tym wieku symbolem seksu był Kowalski. Więc ja im rysuję w głowie penitariaty. Fryzurki jak Ale-Alejanrdo, slipy, szeleczki, musztra, penisy, peniski, penitariat. Chłopcy z sąsiedztwa pokłócili się o dziewczynę...a w moim penitariacie geje (je! je! je!). Ciała swojego powszedniego dam nam dzisiaj.
Jeszcze mi na rowerze przyszło się wygnieść. Ja nie wiem, czy wina anatomii czy ergonomii. Firletka poszarpana, furkotka potargana. Zsuwając szorty po spieczonym zadzie, mam nieodparte wrażenie, że obieram się ze skóry. Trzymam kciuki, żeby się jednak mi nic nie stało, żeby strumień był prosty...
Zeszczaj się wreszcie, Kyrie elejson.
Stuletnia prababcia jest całkiem mięsna. Jak na swój wiek, nie jest pomarszczonym workiem na skurczonego już człowieka, tylko jest „w łapkę”. Zła jak cholera, naćpana lekami, szprycowana przez strzykawkę jak szynka. Nic tylko kroić w plasterki. Na parterze pizza, piżamy, salonik fryzjerski, bankomat, szatnia, zakład optyczny, fornetti, włoskie lody i kioski z farbą do włosów, na czwartym piętrze ortopedia z szynką, pod sufitem jej farmaceutyczne pohalunowe dyrdymały, w niebie banda wkurwionych aniołów z zębami wtopionymi w kanapki z szynką. Dam głowę, że mówią z pełną buzią i popijają piwem, skoro do nich takie babcie przychodzą.
Uprawiam w głowie kanibalizm i sodomię. I handel...
Biologiczno-społecznie część mojej krwi zawdzięczam prababci.
Karmicznie, ona ma mojej niecałe pół litra krwi wartej 8 chujowych czekolad, starego batona, żeton na kawę z automatu i złotego pierścionka z cyrkonią.
Dziś chyba ciut krwi mi zabrakło.
Ciała swojego powszedniego dałam dzisiaj.
wtorek, 17 sierpnia 2010
czwartek, 12 sierpnia 2010
wtorek, 10 sierpnia 2010
poniedziałek, 9 sierpnia 2010
byliśmy na wakacjach.
piątek, 30 lipca 2010
jak poderwać chłopaka?
No to jedziem- zmierzch singlowania in practise.
Domowym sposobem
Naszło nas w środku nocy- mamy XXI wiek! internet! portale randkowe!
No to już, ja zakładam konto, jako, że Maciej nie singiel.
Opis typu: wiek(21), płeć(k), wzrost(181), kolory wszystkiego po kolei, wyznanie. No i że alkohol lubię....
Zasadzam zdjęcie, ładne, solo, bez palm, meblościanek i byłego z zamazaną twarzą. Musi przejść próbę moderatora.
Trzeba jeszcze opisać siebie i wymarzonego partnera. Profil jak malowany. Wyloguj, 4 rano-idę spać.
Koło godziny 13 zdjęcie zostało już zaakceptowane przez moderatora, licznik nabił mi około 70 odwiedzin i 2 wysłane "oczka" i jedno "dopasowanie"-30%.
Jeden pan nie ma zdjęcia, drugi pan jest niewiele młodszy od mojego taty, lubi skandynawię...ale powiedzmy sobie, no nie iskrzy :)
Po jakimś czasie Maciej bierze los w swoje ręce i sam zaczyna wysyłać panom "oczka". Słyszę tylko krzyki z salonu "a może być dres? bo wyskoczyło mi z dziesięciu."
Sprawdzam, kogo to Maciej wybrał i po kilku typach wygląda na to, że zmieniliśmy ustawienia na "jestem mężczyzną, szukam mężczyzny", ale nie. Oni po prostu tacy są.
Eeeeej, ten wygląda jak zboczony aniołek!
Ten jak dziecko Jonasza i Fetysza!
A ten się nazywa włochaty napletek..
A może być z brzydką ścianą? - O nie! tylko nie z brzydką ścianą!
Wysłaliśmy 12 oczek, w jednym tygodniu można sto, więc póki co nie szastamy.
Dostajemy oczka zwrotne, oczka od nowych gości, wiadomości. Oczywiście odpisać nie można- trzeba dołączyć do klubu i dokonać przelewu.
Kilkanaście złotych za miesiąc średniej jakości romansu-szybka kalkulacja i stwierdzam, że mój studencki budżet tego nie dźwignie.
Maciej
a ktoś ładny ?
22:53Ja
nie pisał
22:53Maciej
no a nie ma zdjęcia ?
22:53Ja
ma
22:53Maciej
no to ładny ?
22:55Maciej
chyba najlepszy z tych wszystkich dresów
22:55Ja
ma pozy jak przyjeb
22:55Maciej
no i wali konia do kamerki
na pewno
22:55Ja
hyhyhyh
22:55Maciej
ale najlepszy z dresów
i mieszkanko ma ...
malutkie
kasetony na suficie
o chuj
Pan z Łodzi, lat 24 podaje numer gg. Właśnie pałaszuję knapkę, więc przyda mi się towarzystwo i piszę.
Pan bardzo miły, otwarty, tratata. Ceni konkrety. Tak bardzo, że omija wszelkie pytania standardowe-grzecznościowe, żeby przejśc do sedna- opalasz się nago? przebierasz się w łóżku?
mój seks-moja sprawa.
oj, ale ja pytam tylko za co się przebierasz i czy to jest ze skóry!
zachęca do spotkania, jego zdaniem warto spróbować.
na kaniec rozmowy wytyka, że jestem arogancka i chamska i blokuje na gg.
jestem ładne-jak sam przyznał- zło wcielone.
a podobno lubi kobiety z temperamentem...
Jest pan holender, jest pan, który zamiast własnego zdjęcia ma Jared'a Leto na plaży- Jared'a bym brała, ale strach się bać, jak pan wygląda naprawdę.
Mam w skrzynce wiadomości:
hej myszeczko spotkanko? tel *********
Witam Waszą Zajebistość, prosze wybaczyć moją kiczowatość. Uległem Pani urokowi, bardziej niż Facebookowi Pytanie takie mam do wyjątkowej z pań, możemy wymienić kilka zdań?
Witam!Tak się składa że właśnie odwiedziłem Twój profil...nie będę ukrywał że jesteś bardzo atrakcyjną kobietą i masz w sobie coś bardzo interesującego.Co to jest...nie wiem ale nie pozwala mi oderwać wzroku od Twojego zdjęcia.Fajnie by było gdybys nie pozostała obojętna mojemu anonsowi!Na wszelki wypadek zawieruszę tutaj swój nr gg ******** Pozdrawiam i z góry dziękuję.
Wdzięk panów ani ich listów miłosnych jednak nie porusza za bardzo.
22:57Ja
dostalam nastepną widomosc
tym razem buźka
od kogos po 30
22:57Maciej
super
22:57Ja
bez zdjecia
22:57Maciej
może zaznacz że szukasz artysty między 20-30 rokiem życia
to powinien być ktoś kto cię inspiruje
i posuwa
do przodu :)
Po niecałej dobie posiadania profilu na portalu mam 346 odwiedzin, 11 wiadomości, 15 oczek, 6 dopasowań, z czego rekordowym wynikiem jest 60%.
Ksiązę z bajki się nie znalazł, ale nigdy nie zebrałam tak wielu komplementów krzątając się po domu w dresie między zlewem a słoikiem z ogórkami konserwowanymi.
Terminarz pozostaje pusty. Ostatni raz przed publikacją posta odświeżam stronę portalu- nabiło kilka kolejnych odwiedzin, nic poza tym.
Jutro wzdwajamy siły, jako że jest piątek i ludzie wylęgają na tańce.
Więc do zobaczenia!
poniedziałek, 26 lipca 2010
niedziela, 25 lipca 2010
poniedziałek, 12 lipca 2010
kalafior.
poniedziałek, 5 lipca 2010
Babo-żabo na litość boską, spałam słabo, książkę czytam, nie drzyj się do telefonu. Czekam na dworcu dwie godziny, bo jak zawsze zdążyłam dopiero na ósemkę, co skręca. Gdyby kurwa nie skręcała, to byłabym w domu. Za 55 minut...
Spałam słabo. Przez ostatnie dwa tygodnie substytutem relaksu było wysiedzenie papierosowej przerwy, na klatce z omajtkowioną jedynie dupą, zieloną cerą i kubkiem kawy.
Z braku snu czuję się jak kokainetka, spada libido, samoocena i wyrostek mi się musiał przemieścić na drugą stronę. Bo napierdala po lewo, a Maciek mówił, że to wyrostek, a on się zna, więc musiał skurwiel migrować z prawej na lewą i tam ma swoje zapalenie!
Czekam na dworcu, brzydcy ludzie łażą, brzydcy ludzie żrą, brzydcy ludzie nagle zatrzymują się za/przed moją ławką i sprawdzają rozkład. Na weekend uciekam od egzaminów, mam ich przed sobą jeszcze w trzy trąby, bo nie umiem dysponować czasem, kasą i energią. Toteż spałam słabo i boli mnie głowa.
W przedziale różowy potatuowany knedel z kolczykiem w jęzorze, który musi prezentować przeciągając kulką po wargach, co stanowi dla mnie obrzydliwość kompletną. Ma faceta, starszego, on ma na imię Jacek, ona jedzie przez Poznań a potem wyjeżdża do Anglii. Pociąg huczy i mam wrażenie, że zmysł słuchu mnie opuścił w tym dudnieniu i nawet moja rozmowa telefoniczna jest nierzeczywista. Pić mi się chce i na wyciągnięcie ręki stoi butelka wody. Z tym, że muszynianka, co smakuje jakby pani ekspedientka pracowicie odpluwała ją do butelki. No i mam szminkę, co zlezie. Nie piję. Za drzwiami, przodem do mnie siedzi facet z jakimś ładunkiem patologicznie seksualnym i wiem, że jestem kurewsko zmęczona, słuch mnie opuścił, Bóg mnie opuścił.
Jedna moja babcia ma nowego chłopaka,
Druga moja babcia ma w płucach raka.
Oj-dana-dana-hopsasa-hej!
Widzę światło i zasypiam z głową w torbie, ostatni głos rozsądku- Adka jedzie obok, obudzi mnie w Zduńskiej, cool!
W domu jem obiad, biorę tabletki i auto. Nie jeżdżę źle, tylko za rzadko i chaotycznie. Sprawia mi to dziwną przyjemność, jak popalanie, piwo między lekcjami w liceum czy coś związanego z seksem, ale jeszcze nie do końca wiem co. I jadę do szpitala, na oddział, którego nazwy moja babcia nie pamięta. Doznaję kilogramów tych wszystkich obwisłych piersi, siwych włosów na nogach, kaszlów szczytujących, pomarańczy w foliówkach, klejów do protez bądź ich braków-stąd dziąsła. Szeregi gołych dziąseł, zapadnięte wargi. Nie chcę wafli ryżowych, nie chcę stołka, nie dam babci buzi.
Po drodze cmentarz, bo babcia każe wstawić kwiatki. Plastikowe słoneczniki zabetonowane w buteleczce po śmietanie wpieprzyłam do betonowego wazonu. Krzyż, policz wolno do 10, krzyż –nikt się nie czepia, że poganin. Mogę z czystym sumieniem przekręcić kluczyk.
Mama naszykowała mi piżamę w zebry. Idealna do wieczornej jazdy rowerem-najpierw dookoła podwórka, pomiędzy psami, kotami, grządkami róż i bazylii, potem po lesie. I co się gapisz, pojebańcu, to moja dzielnia i tak se będę tu jeździć z tymi zebrami. Pod lasem stoi polonez z rozdygotaną stosunkowo zawartością. Dookoła zdechłe kondomy, butelki, śmieci i fotel.
Mam czasem wrażenie, że wszystko tu jest chore i półmartwe. W końcu wszystko dla mnie tutaj jest stare. Obowiązuje tajemniczy kult szpitali i kwiatków cmentarnych, „dawania buzi”, głupich zwrotów grzecznościowych, nie używania jaskrawej szminki. Przybieram tożsamość moich rodziców.
W Łodzi jestem egoistką, mam wszystko swoje.
Zjeżdżając do małomiasteczkowego gówna mam widok w przeszłość i schorowaną, przyszłość półmartwą.
„Utchłam w Łodzi! Utchłam w Łodzi!”
czwartek, 24 czerwca 2010
środa, 23 czerwca 2010
środa, 16 czerwca 2010
poniedziałek, 14 czerwca 2010
Blender w serce.
czwartek, 10 czerwca 2010
środa, 9 czerwca 2010
niedziela, 6 czerwca 2010


szybka realizacja.
bardzo przyjemna obsługa.
wtorek, 1 czerwca 2010
piątek, 28 maja 2010
