co podac?

wtorek, 24 sierpnia 2010

furkotka potargana.

No dupę to mi już zupełnie, jak u pawiana, na czerwono zesmażyło. Gorąco i szczypie, a wszystkie leżaki mają jakieś dziurki jebliwe, otworki, co mi się do nich dupa wlewa i ruszając się- umieram. Nie wpadł nikt na dostosowanie leżaka, do pośladków spieczonych na raka z debilnym białym trójkątem po środku, jako że przyzwoitość jednak nakazuje opalacze.

Przed oczami rosną mi dzieci sąsiadów, potem znajomi siostry. Przyszli chłopcy na basen. Jak to wszystko rośnie. Długie i chude bezwłose łydki, zmutowane głosy, picwąs-fu. Mają pokomunijne wypasione rowery, jeden sprzedaje konsole na allegro, inny licytuje kamerę- uuuh, pańcia lubi przedsiębiorczych. Starsi udają, że tańczą, więc wiją się w slipach przy rurze, ale to nie jest zbyt hot hot. W ogóle my w tym wieku..byliśmy mądrzejsi. U nas w tym wieku symbolem seksu był Kowalski. Więc ja im rysuję w głowie penitariaty. Fryzurki jak Ale-Alejanrdo, slipy, szeleczki, musztra, penisy, peniski, penitariat. Chłopcy z sąsiedztwa pokłócili się o dziewczynę...a w moim penitariacie geje (je! je! je!). Ciała swojego powszedniego dam nam dzisiaj.

Jeszcze mi na rowerze przyszło się wygnieść. Ja nie wiem, czy wina anatomii czy ergonomii. Firletka poszarpana, furkotka potargana. Zsuwając szorty po spieczonym zadzie, mam nieodparte wrażenie, że obieram się ze skóry. Trzymam kciuki, żeby się jednak mi nic nie stało, żeby strumień był prosty...

Zeszczaj się wreszcie, Kyrie elejson.

Stuletnia prababcia jest całkiem mięsna. Jak na swój wiek, nie jest pomarszczonym workiem na skurczonego już człowieka, tylko jest „w łapkę”. Zła jak cholera, naćpana lekami, szprycowana przez strzykawkę jak szynka. Nic tylko kroić w plasterki. Na parterze pizza, piżamy, salonik fryzjerski, bankomat, szatnia, zakład optyczny, fornetti, włoskie lody i kioski z farbą do włosów, na czwartym piętrze ortopedia z szynką, pod sufitem jej farmaceutyczne pohalunowe dyrdymały, w niebie banda wkurwionych aniołów z zębami wtopionymi w kanapki z szynką. Dam głowę, że mówią z pełną buzią i popijają piwem, skoro do nich takie babcie przychodzą.

Uprawiam w głowie kanibalizm i sodomię. I handel...

Biologiczno-społecznie część mojej krwi zawdzięczam prababci.

Karmicznie, ona ma mojej niecałe pół litra krwi wartej 8 chujowych czekolad, starego batona, żeton na kawę z automatu i złotego pierścionka z cyrkonią.

Dziś chyba ciut krwi mi zabrakło.

Ciała swojego powszedniego dałam dzisiaj.

2 komentarze:

  1. Zazu, ale kosmos na papier wirtualny przelałaś. Wszystko dokoła rośnie, tu dużo przebierańców. Wydaje im się, że są fajni, ale nie są.

    OdpowiedzUsuń

cokolwiek napiszesz, pomyśl o swojej matce. czy byłaby dumna?