co podac?

piątek, 14 maja 2010

Budzisz się rano i wiesz, że...
Nie jest łatwo. Poranki są najgorsze. Otwieram oczy, za oknem chujoza sączy się z brudnych chmur drobnymi kropelkami i już za moment mam przed oczami to wszystko, co mi się wlecze.
Szkolne dyrdymały, od cholery projektów, rysunków, poszyć trzeba.... Pismo do urzędu, rachunki. Łeb mnie boli, pewnie od namnożenia tych wszystkich niegrzecznych wyrazów, co to mi krzepną w gardle.
Ratuje mnie myśl, że wciąga mnie łóżko i nie pozwala się obudzić..ale to nieprawda. Budzik zasuwa latino co 10 minut, mama i Kuba wydzwaniają na przemian. Mnie z rana trzeba aktywizować, nie zadawać pytań, na które można odpowiedzieć:...mhm...
Czas najwyższy pokicać w majtkach po kawę. Kawa rzadko jest za mocna. najczęściej z mlekiem, plus druga-to samo tylko z cukrem, końską dawką i szeregi błagań, żeby już nie spać. Do Maćka. I siebie.
Do siebie nawet więcej.


Miałam sen. Mam często dziwne sny, ale ostatnio wyobraźnia zafundowała mi takie hardcore'y, że do wieczora nie mogłam dojść do siebie.
Jaki jest powód, dla którego majtki i skarpetki (najczęściej nie sparowane) znajdują się na samym dole sterty kartonów?
Jeszcze jedno, skarpetki warto wybierać grube, bo wystaje mi śruba z obcasa botków. A to boli.
Poza tym, oboje jesteśmy kurewsko marudni, wkurwienie krystalizuje się na skórze i trzeba wyjść zanim któreś z nas spotka się z piąchą.
Powietrze jest zdecydowanie za jasne i wysyła dziwne obrazy. Po Kilina łażą brzydcy ludzie, po ulicy jeżdżą samochody. Jeśli przedawkować niewyspanie, można zaobserwować u siebie pewne objawy paranoi. Ja w takich momentach zapominam obsługi przejścia dla pieszych i nie wiem, co się dzieje.
Jeśli trafiam do szkoły, lubię zlać się z krzesełkiem, odwalić swoje i wrócić do domu. Zdarza się i tak, że się naszykuję do wyjścia i potem w mundurze runę na łóżko i nie drgnę, póki się nie wyśpię.
Po szkole warto pójść spać, zresetować dzień, bo było nienajlepiej.

Poranek, podejście drugie:
Pogoda niby lepsza, w kuchni dwa głosy, zaraz obiad. W szkole zaległości, rachunki niezapłacone, szumnie dzwoniące 60gr w portfelu, zjebał się tablet, komputer nadal się przegrzewa i wyłącza w odstępach
nieregularnych, uderzyłam się mydelniczką w oko.
Widzę, że jesteś na fejsie, otwieram okienko czatu i czekam na wiadomość. Pudło. Sms od simplusa to szczyt aktywności towarzyskiej.
Póki Maciej zajmuje tablet, wymyślam wszystkie superpożyteczne rzeczy, którymi wyczyszczę sobie sumienie, że oto znów nie zrobiłam nic do szkoły. Sprzątam. Czekam na cud, wiadomość, goldrejn rtv, aż wysadzą szkołę, wygraną w lotto. Sprzątam.
Poranki są najgorsze, bo budząc się mam świadomość tych wszystkich rzeczy, które kolejno zawalę, miejsc, w które nie zdążę.
Mam półtora miesiąca, żeby spiąć się i wyjść z tej dupy czarnej, po której się szwędam bez celu, w której przepadam z kretesem.
Mam marzenie, żeby się obudzić za rok.




4 komentarze:

  1. mam to samo, tyle, że bez szkoły i nie rano, a w okolicy tzw. pory obiadowej. Nie Cierpię!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ja zaczynam dzień od tego, że spływa na mnie całe to szkolne gówno i wyrzuty sumienia.
    chciałabym podjąć się pracy bez świadomości, że może mi przeszkadzać w zajęciach, które i tak mam w dupie.

    OdpowiedzUsuń
  3. te szkolne klęski i mordęgi znam doskonale.Najgorszy jest moment,jak już nie masz obowiązków i tej całej szkolej aury i siedzisz w domu bezczynnie i uświadamiasz sobie,jak ta głupia szkoła zrujnowała ci życie,psychikę ile czasu skradła.Teraz to przerabiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja muszę popracować nad swoimi porankami. Ostatnio wszystko mi źle idzie.

    OdpowiedzUsuń

cokolwiek napiszesz, pomyśl o swojej matce. czy byłaby dumna?