co podac?

poniedziałek, 22 lutego 2010

oto respons mój, sprostowanie moje

Panie Misiu Kamilu, złoty kochany
(co Pan, Panie?)

z racji relacji
i sympati, którą podsycać się staram
(ze skutkiem mi niewiadomym)
spieszę z wyjaśnieniem krótkim i treściwym (acz umiarkowanie).
Witkowski pan, Michał zresztą, spłodził był dzieło "Margot" zwane, które z racji zakupu okazję przeczytać dziś miałam.
Już tuż tuż, nim ostatnia stronicę zatrzasnąć chciałam, Jakub Kubuś mnie tymże "wywiadem" uraczył, co na odbiór ostateczny książki wpływ taki oto miało,
że mi się flaki zaplotły w warkocze i nielubienie uderzyło do głowy.
Po skompilowaniu "mądrości" z książki i powywiadowych doznań moich, wnoszę, iż taką mamy popkulturę gównianą, na jaką sobie większość zasłuży.
Stąd to pytanie do czytelników moich
(a tu i dziennikarze i dj'e i mądre głowy i sodomici, co to wszystko tęczowe pędem czytają):

czy coś, co spod pióra tej cioty przegięte-rozlazłej-przebrzydłej wyszło, warte jest uwagi?

Dlatego łączę się z Panem w bólu i niesmaku, "Margot" nie odradzam-nie polecam.
Czekam na więcej słów do mnie skierowanych

ajlowjuhanibani

Zazu Bułczakos (redaktor naczelna Homo electro)

ps: a ze Sławkiem bałnsowałam na imprezie "służbowej" i sztywny był jak ten Azji pal :)

1 komentarz:

  1. nie czytałam Margot, Witkowskiego znam tylko z felietonów w Machinie, całkiem przyjemny był. A wywiad skończyłam oglądać w połowie z uczuciem bezgranicznej odrazy. Ech, zaraz się porzygam, jak nic.
    mmekelevra

    OdpowiedzUsuń

cokolwiek napiszesz, pomyśl o swojej matce. czy byłaby dumna?